niedziela, 27 lipca 2014

Wracam ;3

No więc tag, powracam! 
Jestem już w domu i powiem wam, że 11 rozdział już niedługo!
A w nim będzie się działoo!
Mogę to obiecac ;)



poniedziałek, 21 lipca 2014

Odejdźmy od tematu...

Heej!
Macie ode mnie pozdrowienia z Gdańska, tag własnie wy!
Jest tu cudownie.
Ale już powoli zabieram się do pisania 11 rozdziału.
Pamiętacie jeszcze zakończenie 10?
Szkoda, że nie mogłam widziec wyrazu waszej twarzy...
Na koniec macie moje zdjęcia z morza.
Ja i mój tata <33 

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 10

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bardzo dziękuje, że wytrzymaliscie ze mną do 10 rozdziału.
Postaram się żeby był specialny.
Ale sądząc po moim beztalęciu raczej nic z tego nie wyjdzie ;c 
Aaaa dobra, zobaczymy!
Czytajcie <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"- The Enemy? 

- Certainly not a friend. "


*Laura

   Zaczął się nowy dzień. Około 5:06 wstałam i poczłapałam do łazienki. Umyłam twarz, włosy spiełam w wysokiego koka i zrobiłam makijaż. W piżamie zeszłam na dół, już ze schodów poczułam słodki zapach nalesników.
- Dzień dobry. - powiedziałam i od razu dostałam pełen talerz. 
- Musisz miec siłę na naukę. - powiedziała do mnie mama. 
- Wiem, wiem. Muszę pocwiczyc tę Biole. 
- Musisz...dzis przychodzą goscie i liczę, że będziesz w domu.
- Lynch'owie? - zgadywałam.
- Nie tym razem. Starzy znajomi. Jak zaczynałas tu ostatnią klase gim. to spędzałas czas z ich córką. - i od razu wiedziałam o kim mowa. Destiny. 
   Destiny LaFonte. Dziewczyna z mojego gimnazjum, wspomnień oraz porażek życiowych. Uczepiła się mnie od razu, już pierwszego dnia! Udawałam przed rodzicami, że to moja dobra, a nawet najlepsza koleżanka, ale było inaczej. Kompletnie inaczej. Ja - cicha i dobra uczennica, która wpadała czasami w kłopoty przez nie zbyt dobą uczennicę, głosną i buntowniczą, ale za to jedną z najładniejszych lasek w szkole. Po zakończeniu gimnazjum w ostatniej chwili gdy już miałam isc do liceum z nią wybrałam inne. 
- LaFonte' nowie?! - zapytałam.
- LaFonte'nowie?! - również zapytała wchodząca do kuchni Van.
- Tak własnie. LaFonte'nowie przychodzą do nas na obiad! - mama usmiechnęła się promiennie i zmywała naczynia. Mnie i Van nie było do szczęscia. 
- I co teraz zrobisz? - pytała mnie Van w drodzę do szkoły. Specialnie mnie odprowadziła żeby pogadac. 
- Nie wiem. Pewnie będę udawac, że jej w ogóle nie pamiętam. Zmyje się do Ross'a bo za mną raczej nie pójdzie. 
- Hmmm, racja. Jak zmyjesz się do pokoju to matka będzie kazała ci ją zaprosic a to będzie...
- Nagła smierc. - dokończyłam. 
   Moje liceum jest zbudowane z jednej z najstarszych budowli w Los Angeles. Zostało tylko odmowione. Dobudowali halę sportową, bibliotekę, ale większosc lekcji jest w jakże tym pięknym budynku. Mimo, że sama z siebie nie lubię szkoły, budynek jest tak ładny, że nie mysle o lekcjach albo o tym, że spędzę tu osiem tygodni cwicząc biologię. 
     Zajęłam miejsce w prawie zapełnionej klasie. Nie widziałam jeszcze Nory, ale liczyłam, że usiądzie ze mną. Jednak się myliłam. Podeszła do mnie jakas laska. Z wyglądu twarzy na tapeciare, styl emo ale bardziej ździrowaty.
- Cze Laura. - powiedziała.
- Skąd mnie niby znasz? 
- Hahah, naprawdę? Nie poznajesz? To ja - Destiny. - moje serce zamarło. Ale później zaczęło bic szybszym tępem. 
- Nie poznałam. No więc siema. 
- Zmieniłas się. Z tej lukierkowatej dziewczynki zobaczyłam nastolatkę w glanach. - akurat musiałam je ubrac! A chociaż mysli, że jestem bardziej silna.
- Tak...dużo ostatnio przeszłam. - dosiadła się. Nie miałam odwagi zaprzeczyc. 
- Serio? Ciekawe. - wkurzał mnie jej ten kaczkowaty, a zarazem piskliwy głos. Jeszcze ta guma w mordzie, blee. 
- Tak, tak, bardzo. Nie wiedziałam, że interesuje cię biola.
- Bo nie interesuje. - to za jakiego tu przyszłas?!
- Ah...nieźle. - skończył mi się temat. Akurat do klasy wszedł nauczyciel. Miałam nadzieje, że ona jako partnerka nie będzie mi przeszkadzała w podciągnięciu się na kolejny semestr.
      Od razu wróciłam do domu i skierowałam się do Vanessy. Musiałam jej wszystko opowiedziec.
Po około godzinie zostałysmy zawołane na dół, na kolacje. Później musiałysmy się przebrac na cos ładnego i czekałysmy na gosci. 
* Ross
      Nie wiedziałem czemu, ale Laura przyszła do mnie o 23:00... z problemem.
- No to wredna... 
- Baaardzo. - odpowiedziała.
- Ja też mam problem...
- Jaki?
- Nie wiem jak powiedziec dziewczynie, że ją kocham...
- Po prostu " Kocham Cię "
- Mogę to przecwiczyc na tobie? - zapytałem.
- Jasne! - usmiechnęła się
- Kocham Cię.
- No widzisz! Idź i jej to teraz powiedz...
- Własnie to zrobiłem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tag dłuugo ale nie było internetu...
Co myslicie o tym zakończeniu ;) 
Kto się spodziewał? xD
Pozdro ;**


  

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 9

"- I think you need to ... start with all over again. 
- From the new ... at the beginning it was not you. "

*Laura

   Było południe. Chodziłam z Vanessą po sklepach i kolejny raz opowiadałam jej tę samą historie.
- Och! Zawszę jak u ciebie dzieje się cos ciekawego to mnie przy tym nie ma! 
- Jezu, mówię ci, że wcale nie chciałabys tego przeżyc! - tłumaczyłam jej.
- Aaaa ta jaaasne. Cały dzień z Ross'em, chyba byłas szczęsliwa, co nie? - pusciła mi oko.
- Szczesliwa? Nie, dziękuje. - zakończyłam temat, tak samo jak zakupy.
   Dzis rano od 6:00 do 10 opowiadałam wszystkim w domu co się wczoraj działo, nie wiem dalej czemu mają taką podjarkę. Postanowiłam odnowic z każdym kontakt. Najpierw zrobiłam z mamą obiad, później pomogłam van sprzątac pokój a na koniec z tatą kosiłam trawnik itp. Zjadłam obiad i postanowiłam się zdrzemnąc.

*Ross

   Podczas obiadu wszyscy słuchalismy Rydel, opowiadała co się działo przez ten czas.  Okazało się, że zanim została porwana była na ogrodzie. Ktos nałożył jej worek na głowę, związał i porwał. Zamknął pod ulicą, ale na szczęscie nic jej nie zrobił.
- Trzeba złapac tego szczyla! - krzyczał Riker. 
- No co ty -,- - odpowiedział Rocky. 
- Dellus, nie pamiętasz kto to był? - zwrócił się do niej Ratliff.
- Niestety nie. Miał kominiarkę. 
- Fuck...- zadzwonił mi telefon. - Już biegnę!
- Ross, o co cho? - zapytał Rocky.
- Pod oknem Lau jest jakis gach...- ubrałem buty i zobaczyłem, że Rocky, Riker i Ell biegną za mną. Żeczywiscie, ktos stał.
- Kim jestes...? - zapytałem go.
- Nikim ważnym dla ciebie. 
- Odpowiadaj bo zaraz ci ten usmiech zryje z mordy! - zagroził mu Rocky.
- Ojej, już się boje...- naskoczyłem na niego i przywaliłem do ziemi.
- Ross! co ty wyprawiasz!? - krzyknęła z góry Vanessa.
- Yyyyy...chronie wasz dom? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
   Pochwili zbiegła. Okazało się, że facet pomyslił okna, był to jej chłopak.
- Czyli masz chłopaka...-  powiedział Riker.
- Tak, ale to raczej nie wasz interes. Wynocha! - krzyknęła. Poszlismy.

*Riker

- Riker...masz goscia. - powiedziała mama i zobaczyłem Lucy.
- Chodź na górę. - zwróciłem się do niej.
   Gdy wchodzilismy na górę wiedziałem już, że ta rozmowa będzie na temat tego, że jest ojcem jej dziecka. Na pewno nim nie jestem! Przecież my jeszcze nie współżylismy! Otworzyłem drzwi z napisem " I hate school - Riker " i weszlismy do mojego pokoju. Ja usiadłem na krzesle przy biurku a ona na łóżku. Przez chwile ciszy zdązyłem się na maksa zniecierpiwic.
- Dobra, co co przyszłas? - zapytałem chamsko.
- Może trochę grzeczniej do matki twojego dziecka...
- Mojego dziecka?! Ogarnij się! To nie jest moje dziecko, nie uprawialismy seksu!
- Jak to nie? A tamta noc, gdy byłes totalnie pijany...- powoli zaczynałem jej wierzyc, nawet nie wiem czemu!
- Chyba nic się nie wydarzyło...
- Wydarzyło, wydarzyło. Byłes pijany i wiesz co dalej...
- Skoro to się wydarzyło to czemu mnie nie powstrzymałas!?
- Nie wiem...bo tego chciałam. W dodatku się zabezpieczylismy, nie wiem co poszło nie tak! 
- Dobra, koniec. Wyjdź. - odprowadziłem ją wzrokiem i zniknęła z mojego pola widzenia. 
   Po chwili przyszedł do mnie Ross. Opowiedziałem mu o wszystkim, nie wiedzielismy co zrobic. 
- Na koniec zrób test na ojcostwo, zobaczymy ;) - wyszedł. 
   Po chwili zszedłem na mecz na  TV , w końcu są ' Mistrzostwa Świata 2014 ' a to nie byle co. 

*Laura

   Skoro zaczęły się wakacje postanowiłam wziąsc się w garsc. Poszłam do szkoły by zapisac się na letnie zajęcia z Biologii, ponieważ tamtego roku szła mi nieco gorzej. Spotkałam tam też pare osób, musiałam aż się ustawiac w kolejce. Zobaczyłam dziewczynę, którą kojarzyłam z podstawówki. 
- Nora? - zapytałam.
- Tak słucha...- urwała - Laura! 
- Nora, hej! Co tu robisz? 
- Ja? W końcu się przeprowadziłam z Moonwalk i jestem tu! Będę chodzic tutaj do szkoły, niestety do ostatniej już klasy. Postanowiłam pociwiczyc...
- Biologie? - dokończyłam.
- Tak, skąd wiedziałas. - zasmiała się.
- Nie wiem...ja też. 
   Gdy tylko się zapisałysmy postanowiłam ją trochę oprowadzic po L.A, to jest naprawdę piękne miasto! Zabrałam ją do mojego ulubionego ( kiedys ) sklepu.
- To serio twój ulubiony sklep? - niedowierzała.
- Tak, skąd te wątpliwosci? 
- No bo...jak tak na ciebie patrze to widzę, że masz kompletnie inny styl niż taki jaki oferuje ten sklep. - miała racje. Nie chcę wracac do tego czemu go zmieniłam.
- Po prostu zmieniłam styl. Koniec, kropka. 
   Około zmroku skończyłysmy. Okazało się, że mieszkała pod L.A więc trochę daleko. Trochę ją od prowadziłam. Było już całkiem ciemno.
- Proszę odprowadz mnie do końca! 
- Nie mogę. Jest już ciemno i późno...
- To przenocujesz u mnie! - wzięła mnie pod ramie i ruszyłysmy. 
   Jej dom był bardziej w stylu wiejskim. Dom miał werande, wchodząc odłożyłam płaszcz i buty w przedpokoju. Przywitałam się z jej rodzicami. 
- Sorka, jednak nie możesz nocowac. - zrobiła smutną minę. Ja pierdole! I jak wrócę do domu?!
- Nie no spoko...nic się nie stało. - powiedziałam i zdawało mi się, że za oknem widzę cień. 
- A chcesz gorącej czekolady? - zaproponowała.
- Nie, lepiej będzie jak już pójdę. Zaraz zrobi się totalnie ciemno. 
- Może cię podwiesc? - zaproponowała jej mama.
- Jeżeli to nie problem...- odpowiedziałam i po chwili siedziałam w aucie.
   Kiedys znaczenie słowa " podwiesc " było, że prosto pod dom. A jednak podwiozła mnie do znaku z napisem " Welcome to Los Angeles! " . Powiedziała, że dalej już sobię poradzę i odjechała. Gdy tak szłam i szłam usłyszałam krzyk przedzierający się z lasu, zchowałam się za murawym płotem jakiegos domu, którego zapaliły się swiatła. Jakas postac wyszła przed dom. Wstałam, otrzepałam się i ruszyłam dalej.
- Przepraszam ale czy ktos przypadkiem nie krzyczał? -zaniepokoiła się kobieta.
- Tak. Z tamtego lasu. - wskazałam palcem. - Kobiecy głos. 
- Rany boskie! - krzyknęła i schowała się do domu. 
   Zaczynałam się bac. A do mojego domu została godzina spaceru, nie, nie dam rady!
- Halo? - zapytał Ross po 3 sygnale.
- Ross. Możesz po mnie przyjechac?
- Laura, jest godzina 23:48 , gdzie ty niby jestes o tej godzinie?
- Na Holweater przy granicach L.A. Nie pytaj czemu. Przyjedziesz? 
- Tak. Będę za...
- Masz byc szybko! Tu dzieje się cos dziwnego... - rozłączyło. Ani ja ani on. Jeszcze bardziej się bałam. Po jakis 10 minutach usłyszałam kolejny krzyk i odgłosy szczelaniny z lasu. Nie to już za wiele. Wysłałam SMS'a do Ross'a.
" Gdzie jestes? Z lasu dochodzą krzyki i strzelanina...boje się. "
   Po dwóch minutach doczekałam się odpowiedzi. 
" Już jestem. Widzę cie. Zaraz podjadę. "
   Chwile po tym siedziałam w ciepłym wnętrzu auta.
- Co się dzieje z tym swiatem. Najpierw porywają mi siostrę, jakas tępa dzida wskakuje nam na maske, krzyki i szczelanina w lesie...to nie wygląda dobrze. - powiedział.
- No wiem. Mieszkam tu już z 5, 6 lat i było spokojnie! A teraz...teraz zacząło się wszystko psuc.
- Chyba możemy przyznac, że to przeze mnie... 
- Oj nie, to nie przez ciebie! Co ty se wmawiasz?! Nie wymyslaj. Taki jest swiat, tego nie zmienisz. - odpowiedziałam. 
   Gdy dojechalismy pod dom pożegnałam się z nim i wróciłam do siebie. Musiałam się wyspac, jutro idę do szkoły.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No więc jak widac, dodałam nowy rozdział! Jej!
I powoli robią się bardziej grube afery. Jestescie ciekawi w kim się kryje morderca? 
Podpowiedź: Tak na prawdę, najmniej się możesz spodziewac, że to on.
Może kłamie? Może to nie jest poprawna podpowiedź?
No cóż, zobaczymy. Następny rodział bardzo niedługo ;* 
Komentujesz = Motywujesz <3

środa, 2 lipca 2014

Rozdział 8

"-You are my angel 
  - Your ... I always. "

*Laura 
   Wstałam na tyle wczesnie, żeby na spokojnie ogarnąc co się wydarzyło ostatniej nocy. Po pierwsze jakis facet, którego Ross nazywał " Tępą Dzidą " wpadł nam na maskę auta, Rydel porwano, sam Bóg wie gdzie, a teraz jestesmy u babci Lynch o której Ross nawet nie wiedział. Wspaniale. Chwile później zadzwonił do mnie telefon.
- Laura? Do cholery! Gdzie ty jestes?! - krzyczała Vanessa.
- U babci Ross'a.
- A tak na serio?! - opowiedziałam jej całą historię.
- Zadowolona? - spytałam na koniec.
- Zadowolona... biedna Rydel. Zajdę do Lynch' ów i im wszystko powiem, żeby się nie stresowali.
- Ok. To czesc. - rozłączyłam się. 
   Po chwili zobaczyłam, że blondyn nie spał i raczej słyszał całą rozmowę.
- Ładnie to tak? - oburzyłam się.
- Ale co jak?
- No, że podsłuchiwac.
- Podsłuchiwac?! Kobieto, dzwonek mnie budzi a ty gadasz tak głosno, że...że
- Że??? Sugerujesz, że mówię ze głosno?
- Nie, tak głosno to nie. Ale trochę...dobra, jedziemy szukac Delly. 
    Zjedlismy sniadanie, pożegnalismy się i pojechalismy. Ledwo sobię wyobrażałam kolejny dzien z Ross'em, ale musiałam z nim teraz byc. Czemu? Bo jadę z nim w jednym aucie i jakbym teraz wysiadła to dojdę do domu za tydzień albo dwa. A po drugie, że jego siostra zaginęła...nie, nie zaginęła, została porwana! I muszę go wspierac.  Wyjechalismy z miasta i wyjechalismy na jakąs lesną drogę, po wczorajszym mogę szczerze przyznac, że się lekko boie. 
- Laura... - czy on mi czyta w myslach?
- Ta...
- Boisz się. - no żes, żeczywiscie czyta! 
- Skąd wiesz...?
- Widzę to...w twoich oczach... - czego on się znów naczytał?
- Ross...opowiedz mi o tym...jak mnie uwięziłes w piwnicy, proszę.
- Laura...chyba obiecalismy sobię, że zapomnimy o tym? - popatrzył mi w oczy.
- Wiem...przepraszam.
- Ale mogę ci powiedziec co się działo kiedys.
- No dobrze, słucham...skup się na drodzę! - krzyknęłam, bo nie patrzył na drogę tylko w moje oczy.
- Więc wspominałas, że mnie znasz z przeszłosci. No i gdy miałem te 13, 14 lat, mieszkałem w tym Moonwalk, ty w sumie też, wydarzyła się ta cała sytuacja z morderstwem. Zabili mi w tedy dziewczynę...- załamał mu się głos. Tak, z tego co pamiętam to na prawdę ją kochał. - I...ja i Riker, bylismy w tedy w lesie. Mielismy ognisko, mielismy znaczy, że znajomi, ona, ja i Riker. Byłem młody i głupi, ponieważ zacząłem w tedy pic. Więc nasi znajomi poszli po więcej alkoholu. Ja za to z bratem poszlismy w krzaki...raczej nie muszę mówic czemu. - Zaprzeczyłam ruchem głowy. - No i ona sama została przy ognisku...i...ja to...to...- łzy poleciały mu po policzku. To co zaraz powie raczej jest straszne. - Ja widziałem...jak umiera. Chciałem jej pomóc, ale mielismy umowę, obiecałem jej, że jak któres z nas będzie w tego typu niebezpieczeństwie i temu drugiemu zagraża życie mamy nie ratowac, ale uciekac i biec po pomoc. Musiałem uciekac, obiecałem jej. Spełniłem jej życzenie, umiechnęła się do mnie, a zaraz po tym...ten jebany szatan wbił jej tasak w głowę! - zatrzymał się na poboczu. 
    Oskarżyłam go bardzo pochopnie. Od początku myslałam, że to on to zrobił, że to wszystko przez niego! A on? On chciał jej pomóc z całego serca, ale obiecał. Oddała życie za niego. 
- Ross...przykro mi, nie wiedziałam.
- Bo niby skąd, prawda. - usmiechnął się smutno.
   Przez dalszą drogę nie rozmawialismy. Nie powiedział czemu mnie zamknął ale ta historia mi na dzis starczy.  Próbowałam dodzwonic się do Rydel...odebrała jakas szmata!
- Gdzie jest Rydel szmato!!? - poczułam zdziwiony wzrok Ross'a.
- Szmato? Jeszcze raz a...
- A nie zobacze Rydel. - dokończyłam.
- Domyslna. 
- Gdzie jest RYDEL!!? 
- Niedaleko. - rozłączył.
- Jaka...
- Sciera. - dokończył Ross.
    Przez chwilę pomyslałam i wpadłam na pomysł! Gdy zgubiłam Van w sklepie zsciągnęłam apke na telefon. Mogłam znalesc jej telefon ( Delly ) !! Była 10 km dalej. Jechalismy tak szybko jakby auto miało z tyłu dopalacze xD . Widac naprawdę mu zależało, co ja gadam?! To jego siostra! 

*Ross
   Nie ogarniam! Aplikacja mówi, że jest dosłownie obok, nawet jakby w nas! Rozglądałem się gdy Laura cos zobaczyła. Pokazała cos pod autem. Kucnąłem i zobaczyłem, że zastałem autem nad jakims otworem. Odjechałem kawałek dalej.
- Lau...umiesz prowadzic? - zapytałem.
- Oczywiscie. - oddałem jej kluczyki i wsiadła. Wiedziała co szykuje.
  Po paru próbach otworzyłem ten cholerny otwór. Było tak ciemno, że jakby tam był murzyn...to po prostu wtapia się w tło. 
- Kopsnij latarkę. - rzuciłem do Laury. Po chwili zobaczyłem Rydel. 
   To, co teraz się działo było jedynie przez adrenaline moją i Lau. Nawet nie wiem kiedy wziąłem Delly na ręcę, wsoczyłem do auta a Lau dostała takiego spida, że po 5 minutach minelismy 10 km. Rydel była bardzo osłabiona więc nie zadawałem pytan. Powoli zapadał zmrok. Zajechalismy pod dom babci Lynch. 
- Rydel...zobaczysz babcie. - pusciłem jej oko, a ona się usmiechnęła.
   Po godzinie Rydel i Laura spały jak zabite ja za to opowiadałem wszystko babci, później zadzwoniłem to rodziny opowiadając wszystko i mówiąc, że wrócę jutro. Poszedłem spac. 
   Obudziłem się i ogarnąłem, że jest już 11:47 !? Wow, trochę późno. Rydel za to jeszcze spała a Laura jadła sniadanie, dołączyłem się. Zapytałem jak się spało, niestety miała koszmary. Około 13 dopiero wyjechalismy. Mijając skrzyżowanie popatrzyłem na Laurę a ona na mnie, przypomniał nam się ten wieczór. Ciekawe czy ta Tępa Dzida dalej gdzies tu czycha. Po około dwóch godzinach bylismy w domu. Przyniosłem Delly do jej pokoju, musiała odpocząc. Gdy juz prawie wychodziłem, złapała mnie za rękaw i powiedziała.
- Spij ze mną dzis...
- Oczywiscie. - nie musiała mnie długo prosic. 
Umyłem się i przebrałem w piżame - składającą się z dresów. Napisałem do Laury sms'a . 
" I jak? Doszłas do domu? Gadali cos? " 
Gdy za prosbą, trochę niecodzienną, zamykałem okno w pokoju Rydel dostałem sms zwrotny. 
" Tak, tak. Jestem już w pokoju :) Powiedziałam im, że pogadam z nimi rano bo jest już późno. Pap i DOBRANOC <33 "
Z grzecznosci odpisałem również  " Dobranoc " i położyłem się do łóżka. Przytuliłem się do siostry. Miałem z nią taką więź, inną niż z bracmi. Im mogłem powiedziec o problemach z dojrzewaniem czy cos, a jej? Jej wszystko. O szkole, dziewczynach, snach, koszmarach, problemach. A czasem to ona żaliła się mnie. Jestem o dwa lata młodszy, ale my jestemy jak bliźniacy, tylko, że innej płci i wiekiem też inni. Niestety ;c . 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Haha, napisałam! Mam nadzieje, że mi się udał, i że jest fajny. Ja uważam, że wyszedł nudny. Ale piszcie przeżycia w komentarzach...pap <33